26 stycznia 2009

[Dwa słońca]

 Po pierwsze: coś wisiało w powietrzu. Coś bliżej nieokreślonego. Tsoni spojrzał na mnie i wiedziałam,że czuje to samo. Nasze stopy ledwo dotykały podłoża. Nie ufaliśmy mu. Tsoni trzymał mnie mocno za rękę,  dodatkowo przewiązał mnie liną. Drugim jej końcem przewiązał się w pasie. Podtrzymując tym samym spodnie, które od jakiegoś czasu zaczęły na nim wisieć, jakby Tsoni kurczył się. 
Byłam o niecałe trzydzieści centymetrów wyżej od niego. Dzięki temu czubek mojej głowy  (wliczając kilka centymetrów ronda kapelusza z cytrynowej trawy) kończył się niemal dokładnie tam, gdzie jego. 
Kiedy spojrzałam na Tsoniego wydał mi się nieco starszy niż jeszcze kilka sekund temu. Może to dlatego, że faktycznie wokół jego oczu słońce i wiatr wyrzeźbiły dodatkową zmarszczkę. Należy to zanotować w naszym Dzienniku z podróży. Koniecznie.
Ale nie tylko o zmarszczkę chodziło. Było coś jeszcze. Źrenica. Właściwie trzy źrenice. Dwie na tęczówce, która kolorem przypominała kałużę. Drugie oko nie objawiało żadnych zmian.
Jedna z dwóch źrenic była bardzo jasna. Nie mogłam patrzeć mu w oczy, zresztą nie robiłam tego już od kilku lat naszej podróży po Żółwim Oceanie. Pierwszy raz...to było chyba na schodach Papierowej Wieży. Tak.
W końcu zrozumiałam. To coś , co wisiało w powietrzu to były dwa Słońca, a nie jedno jak to zazwyczaj bywa.
Drugie Słońce usnęło na dnie oka Tsoniego. Czy powinnam być zazdrosna, że ono mieszka w nim głębiej ode mnie?
Pierwsze słońce, otoczone grupką ludzi mieszkających na Wyspie, zdawało się być ogromną pomarańczą. Tylko się zdawało, sądząć po tym,że jedzący ją łyżeczką ludzie nie mieli zadowolonych min. Mówiono potem,że miała ona cierpki smak. Pomarańcze zazwyczaj bywają słodkie, ewentualnie kwaśne. 
Tak wyglądałby koniec naszej podróży. Musimy poczekać jeszcze tylko pięć lat, trzy miesiące, jeden tydzień, osiem godzin i pięćdziesąt trzy sekundy.


***

Czasami w nocy Tsoni stawał się żółwiem. To dlatego, że kochałam żółwie, a on chciał być wszystkim co kocham, kochałam i pokocham.
Tsoni nigdy nie był mną.

1 komentarz:

  1. czasami czuję się jak żółw. fruwający żółw w głębinach, a gdzieś tam na powierzchni świat oświetlony trzecim słońcem- połkniętym przez Tsoniego

    OdpowiedzUsuń